Dochodziła 7:00, więc przed bramą zgromadził się już spory tłum. Ludzie stali spokojnie, nikt się nie pchał, ale stres i tak robił swoje. Wiedzieliśmy, że prom, który kursuje pomiędzy Tuen Mun a wyspą Lantau jest nieduży, a my dodatkowo poza rowerami mieliśmy jeszcze dwa wielkie kartony, w które już na lotnisku planowaliśmy zapakować nasze jednoślady.
W korytarzu nadal leży czerwona torba w kratkę. Po brzegi wypchana zawartością naszych sakw - są w niej śpiwory, statyw, płachta pod namiot, trochę ubrań, cały kuchenny sprzęt, który mieliśmy ze sobą. W oklejonych taśmą kartonach znajdują się natomiast nasze rozkręcone rowery. W dzień przylotu zanieśliśmy je do garażu i od tamtej pory nawet do nich nie zajrzeliśmy.
Pamiętacie tekst o drobiazgach, które w tej podróży uznaliśmy za szczególnie przydatne (część pierwsza tu)? Dziś część druga tej wyliczanki. Tym razem dotyczy rzeczy, które ułatwiają nam komunikację lub sprawiają, że przyjemniej i ciekawiej upływa nam czas w towarzystwie osób nieznajomych.
|