Bicycles' couple
  • Blog
  • O nas
  • Kontakt

Droga 22

18/8/2013

Komentarze

 
Obraz
Jechałoby się dobrze, nawet bardzo dobrze i to pomimo upału, tego piasku na około i nudy prostej drogi, gdyby nie wiatr. Silny, wiejący prosto w twarz. Dlatego też muzyka musi być głośna, zagłuszająca huk i świst. Walcząca o miejsce w uchu i głowie. Wtedy ciało pracuje rytmicznie, raz za razem nabierając dodatkowych sił i ochoty do dalszej jazdy.

Żółć piasku, gdzieniegdzie urozmaicona szaro-zielonymi kępami kłujących krzaków. Droga prosta, nie ma się gdzie schować, oka na czym zawiesić. Wąskie pobocze i nic poza tym. Od czasu do czasu jakieś wzniesienie, albo szeroki łuk zakrętu i gdzieś w oddali rysujące się pasma nagich gór.
Ale zaczęło się bardzo dobrze. Ciszą i pełnią barw, bo ciągnąca się od azerskiej Astary aż po miasto Sarakhs na granicy z Turkmenistanem, droga nr 22, to 1400 kilometrów zmieniającego się krajobrazu. Na samym początku naszej irańskiej trasy ruch raz się wzmagał, to znowu malał. Co jakiś czas przejeżdżaliśmy bowiem przez wioski i miasteczka. Wtedy też człowiek odrywał się od podziwiania różnych odcieni zieleni. Podmuch pędzących ciężarówek sprawiał, że trzeba było na nowo skupić się na drodze, a ta była nad wyraz ciekawa - lekko wijąca się zakrętami, z minimalnymi wzniesieniami, które zawsze urozmaicają pedałowanie. Dobra nawierzchnia i wyraźnie zaznaczone linie.
A droga długa jest
Nie wiadomo czy ma kres
A droga kręta jest
Co dalej za zakrętem jest (...)


Podążając wzdłuż wybrzeża Morza Kaspijskiego przecinaliśmy ostany Gilan, Mazandaran i Golestan. Po prawej towarzyszyły nam zielone zbocza Gór Tałyskich a następnie, po przekroczeniu rzeki Sefid Rud (na wysokości miasta Raszt) Elburs Środkowy. Wilgotne lasy strefy umiarkowanej, tutaj nazywane fachowo lasami hyrkańskimi a przez miejscowych po prostu dżunglą, uzupełniane przez rozległe plantacje ryżu i herbaty, zapewniały ucztę zieleni dla oka i świeże, wilgotne powietrze uprzyjemniające podróż. Przemierzaliśmy Hyrkanię – najżyźniejszy region starożytnej Persji.
Kamieni mnóstwo
Pod kamieniami leży szkło
Szło by się długo
Gdyby nie to szkło to by się szło
To by się szło, to by się szło
Gdyby nie to szkło (...)


Kamieni ani szkła nie było, bo irańskie drogi są dobrej jakości, kwalifikujące się bardziej do mocnej ligi zachodnioeuropejskiej. Trudnością w pokonywaniu trasy było coś zupełnie innego, a mianowicie tony śmieci zalegające pobocza oraz święty miesiąc muzułmanów. Ramadan to zdecydowanie nie jest dobry czas na zwiedzanie Iranu. Trudność w umoszczeniu tymczasowego legowiska pośród leżących wszędzie odpadków, a do tego zamknięte herbaciarnie, nieczynne knajpy. Nie od razu zdaliśmy sobie bowiem sprawę z tego, że jednak niektóre z nich działają. Będąc w drodze muzułmanin nie ma obowiązku pościć. Mieliśmy, więc dodatkowe zajęcie w trakcie tej podróży - wypatrywanie otwartego o tej porze roku miejsca, w którym moglibyśmy przetrwać najgorętszą część dnia. Cecha charakterystyczna: szyby, okna i witryny zaklejone gazetami, znak że w środku trwa uczta.
Krajobraz uległ radykalnej zmianie, kiedy po ok.900 km dotarliśmy do granic prowincji Chorasan. Gdy pięliśmy się powoli pod górę, ubywało drzew i krajobraz powoli pustynniał. Doliny rzek Kaszaf i Atrak, o tej porze roku już suche, rozdzielają Elburs, Góry Turkmeńsko - Chorasańskie i Kopet Dag, których zboczy nie pokrywa już niemal żadna roślinność. Żółte skalne podłoże tylko z rzadka urozmaicają skarłowaciałe krzewy. Ten stepowy krajobraz kwitnie i ożywia się wiosną, więc my przyjechaliśmy tu zdecydowanie za późno. Dopiero teraz poczuliśmy na własnej skórze wpływ dominującego w Iranie klimatu kontynentalnego. Tak oto dotarliśmy do Azji Środkowej.

Gdzie spać, kiedy w około nagie skały, piasek i wiejący wiatr? Czasem trzeba się naprawdę natrudzić, by znaleźć coś na kształt zaułka. Niby drogę widać, ale nas z drogi już nie. To opcja idealna. Nowością na drodze 22 były dla nas placówki Irańskiego Czerwonego Półksiężyca. Rozlokowane na całej długości trasy, czekające w pogotowiu na katastrofę, która lepiej aby nigdy się nie zdarzyła, udzielają schronienia każdemu, kto zapuka do drzwi. Korzystaliśmy z ich gościny kilkakrotnie. Do dyspozycji dostając pokój, koce, łazienkę i zaproszenie na kolację.

Choć droga jest bez końca
Pozornie bez znaczenia
Mniemam, że mam powody
By drogi swej nie zmieniać
Nie zmieniać, nie zmieniać, nie zmieniać (...)
*

Te przyjemności nie trwały jednak długo. Coraz mniej zieleni, coraz bardziej dominujący piasek. Mniej miast i miasteczek. Tylko droga i my, bo czym bliżej granicy, tym bardziej świat jawił się nam jak z filmów o Afganistanie.
Sam Afganistan w końcu też na wyciągnięcie ręki. My jednak ruszyliśmy w stronę równie niedostępnego Turkmenistanu.

* Fragmenty tekstu piosenki zespołu Akurat Droga długa jest

Komentarze

    wybierz kraj

    Wszystkie
    Austria
    Azerbejdżan
    Bułgaria
    Buty
    Chiny
    Chorwacja
    Czechy
    Gruzja
    Holandia
    Hongkong
    Iran
    Jemy
    Kirgistan
    Lubimy
    Niemcy
    Piszemy
    Polska
    Rumunia
    Serbia
    Słowacja
    Słowenia
    Szprychy
    Szyny
    Turcja
    Turkmenistan
    Uzbekistan
    Wegry
    Włochy

    RSS Feed

Kontakt
© 2012-2015 Bicycles' couple