W korytarzu nadal leży czerwona torba w kratkę. Po brzegi wypchana zawartością naszych sakw - są w niej śpiwory, statyw, płachta pod namiot, trochę ubrań, cały kuchenny sprzęt, który mieliśmy ze sobą. W oklejonych taśmą kartonach znajdują się natomiast nasze rozkręcone rowery. W dzień przylotu zanieśliśmy je do garażu i od tamtej pory nawet do nich nie zajrzeliśmy.
Od powrotu najważniejsze były dla nas spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Jakże dobrze było zobaczyć te wszystkie znajome twarze! Czas spędzony przy wspólnym stole, czy spotkania przy kawie, to właśnie to, czego brakowało nam najbardziej. Nie ma bowiem nic cenniejszego niż te razem spędzone chwile.
Będąc w podróży funkcjonowaliśmy według bardzo prostego schematu. Dokąd danego dnia chcemy dojechać, czy mamy wystarczająco dużo jedzenia i picia, jaka jest pogoda? Powrót nieodzownie łączy się natomiast z pytaniami o to jak było i o to co dalej?
Będąc w podróży funkcjonowaliśmy według bardzo prostego schematu. Dokąd danego dnia chcemy dojechać, czy mamy wystarczająco dużo jedzenia i picia, jaka jest pogoda? Powrót nieodzownie łączy się natomiast z pytaniami o to jak było i o to co dalej?
Na pierwsze pytanie tylko pozornie łatwo znaleźć odpowiedź. Jak bowiem w godzinę opowiedzieć historię 260 dni? Opisać emocje, które zmieniały się z dnia na dzień, wspomnieć o tych wszystkich ludziach, którzy bezinteresownie przyjęli nas pod swój dach? Oczywiście można ograniczyć się do kilku zdawkowo przytoczonych opowieści, ale gdy chciałoby się przekazać możliwie pełen obraz, wtedy sprawa dość mocno się komplikuje.
Po wysłuchaniu opowieści z podróży zazwyczaj następuje chwila milczenia i wymowne, "no dobrze, ale co dalej?".
Do tej pory nawet nie chcieliśmy o tym myśleć. Potrzebowaliśmy czasu, by ochłonąć, nacieszyć się małymi sprawami. Teraz już jesteśmy gotowi na to, by znowu zasiąść przed komputerem, popracować nad blogiem, rozpakować rowery i sakwy, by przygotować je do nowej podróży - podróży do Berlina, w którym zamierzamy zatrzymać się na dłużej. Mając w głowach pewne bardzo konkretne plany, kończymy rowerową wyprawę z Berlina do Hongkongu. Ten koniec utożsamiamy z początkiem nowego etapu, do którego już dziś wszystkich Was serdecznie zapraszamy.
Po wysłuchaniu opowieści z podróży zazwyczaj następuje chwila milczenia i wymowne, "no dobrze, ale co dalej?".
Do tej pory nawet nie chcieliśmy o tym myśleć. Potrzebowaliśmy czasu, by ochłonąć, nacieszyć się małymi sprawami. Teraz już jesteśmy gotowi na to, by znowu zasiąść przed komputerem, popracować nad blogiem, rozpakować rowery i sakwy, by przygotować je do nowej podróży - podróży do Berlina, w którym zamierzamy zatrzymać się na dłużej. Mając w głowach pewne bardzo konkretne plany, kończymy rowerową wyprawę z Berlina do Hongkongu. Ten koniec utożsamiamy z początkiem nowego etapu, do którego już dziś wszystkich Was serdecznie zapraszamy.