Pierwsze dwa dni w Czechach, to nasze trzy (sic!) złapane gumy, to kapryśna pogoda - od pełnego słońca, przez lekki deszcz, po wiatr tak silny, że prawie uniemożliwiał posuwanie się naprzód - ale to również fantastyczni ludzie, których spotkaliśmy po drodze.
Trasa, którą przebyliśmy, prowadziła przez Decin, Usti nad Łabą, Pragę, Kutną Horę, Chotěboř, Kuřim, Brno, aż w końcu dotarliśmy do graniczącego ze Słowacją miasta Brzecław.
Pedałowanie po Czechach sprawiło nam dużo radości. To z jednej strony gwarne miasta, a z drugiej cisza i spokój wiejskich bezdroży. Wspinanie się po Wyżynie Czesko-morawskiej dało się nam nieco we znaki, ale to w końcu dopiero pierwszy trening!
Kolejny przystanek to Słowacja!