Bicycles' couple
  • Blog
  • O nas
  • Kontakt

Węgierska gościnność

4/5/2013

Komentarze

 
Obraz
Niby wszyscy wiemy, że "Polak-Węgier dwa bratanki...", tylko kto by pomyślał, że to przysłowie jest nadal aktualne?!
Najpierw była Tatabánya i mieszkający tam Laszlo. Muzyk, biznesmen, wielbiciel i właściciel zabytkowego Forda Capri, podróżnik, motocyklista, nauczyciel gry na gitarze. Niezwykle otwarty, ciepły i wyrozumiały. Oddał nam do dyspozycji swój salon, do ręki dał klucze od mieszkania i polecił, abyśmy przed wyjazdem koniecznie zjedli dobre śniadanie. Jajecznica na maśle, z kawałkami salami, do tego pomidory i świeży chleb. Pełne obżarstwo!
Następnego dnia również przyjął nas Laszlo, ale tym razem był to mieszkający w Budapeszcie fotograf, dziennikarz, członek partii zielonych (Lehet Más a Politika), miejski radny, ojciec 3 letniego György. Jego mieszkanie w kamienicy z ogrodem stało się naszym tymczasowym domem na całe trzy dni. W tym czasie Laszlo-radny zorganizował nam wycieczkę po węgierskim Parlamencie, Laszlo-
-dziennikarz pokazał Budapeszt oczami mieszkańca, a Laszlo-ojciec pomógł nam odnaleźć zagubioną przesyłkę...
Do tej pory korzystając z udogodnień, jakie daje Unia Europejska, podróżowaliśmy tylko z dowodami osobistymi. Nasze paszporty, złożone w konsulacie ChRL, pozostały w Polsce. Kiedy dostaliśmy chińskie wizy, tata Mietek wysłał paszporty za pośrednictwem Poczty Polskiej jako przesyłkę Poste Restante, którą po kilku dniach mieliśmy odebrać w jednym z urzędów pocztowych w Budapeszcie. Poszliśmy pod wskazany adres, miły pan sprawdził, że paczka faktycznie dotarła do stolicy Węgier, ale oczekuje w innym miejscu. Stamtąd odesłali nas do kolejnego oddziału, a potem jeszcze do następnego i do kolejnego...
Budapeszt wywarł na nas ogromne wrażenie. Monumentalny, dostojny, okazały, ale również pełen młodych ludzi, knajp otwartych do rana, przepełniony gorącym słońcem i wielkomiejskim nastrojem, jakby niepasujący swą wielkością do niedużego środkowoeuropejskiego kraju.
Na koniec naszego pobytu w Budapeszcie Laszlo-polityk pomógł nam znaleźć kolejny nocleg. Skontaktował się z oddziałem partii zielonych w Kecskemét, gdzie usłyszał o nas Ferenc - a jak już usłyszał, to nie było odwrotu! Razem ze swoją żoną Dianą przyjęli nas po królewsku - nakarmili, napoili, sprawili, że poczuliśmy się u nich jak w domu. Następnego dnia, po udzieleniu wywiadu do lokalnej gazety (!!!), zapalony rowerzysta Ferenc dla towarzystwa przejechał z nami 80 km!
To właśnie Ferenc i Diana opowiedzieli nam o Ópusztaszer. Według węgierskiej tradycji właśnie w tym miejscy przybyłe ze wschodu koczownicze plemiona Madziarów pod przewodnictwem wodza Árpáda w 896 r. n.e. rozbiły swoje obozowisko. Rozpoczęła się ponad tysiącletnia obecność Węgrów w Kotlinie Panońskiej. W rozległym parku etnograficzno-historycznym można prześledzić dzieje koczowniczego ludu, który stał się europejskim narodem. Na naszej drodze było to pierwsze i nieco zaskakujące spotkanie z Azją Środkową.
Kiedy już kierowaliśmy się w stronę granicy z Rumunią, Węgrzy jakby chcieli dać nam znać, że dalej to już naprawdę nie ma sensu jechać... czy mieli rację?
Komentarze

    wybierz kraj

    Wszystkie
    Austria
    Azerbejdżan
    Bułgaria
    Buty
    Chiny
    Chorwacja
    Czechy
    Gruzja
    Holandia
    Hongkong
    Iran
    Jemy
    Kirgistan
    Lubimy
    Niemcy
    Piszemy
    Polska
    Rumunia
    Serbia
    Słowacja
    Słowenia
    Szprychy
    Szyny
    Turcja
    Turkmenistan
    Uzbekistan
    Wegry
    Włochy

    RSS Feed

Kontakt
© 2012-2015 Bicycles' couple